• en
  • pl

Pociągająca iluzja perfekcjonizmu

Wystarczy krótka wizyta w księgarni i jesteśmy wyposażeni w najrozmaitsze poradniki wskazujące nam, jak wydajniej pracować, jak skuteczniej zarządzać, jak zarabiać więcej, jak lepiej spać, jak lepiej gotować, po prostu, jak lepiej żyć. Takie działy określane mianem „rozwoju osobistego” są dla perfekcjonistów, jak fabryka czekolady dla uzależnionego od słodyczy. Trudność polega jednak na tym, że perfekcjonista zaopatrzony w arcybogaty zestaw podręczników, niestety nie ma czasu ich przeczytać – tak jest zajęty.

Zapisuje się zatem na kurs z zarządzania sobą w czasie, na który oczywiście się spóźnia i w trakcie, którego musi odpowiadać na przychodzące maile, ponieważ jeżeli tego nie zrobi, jego świat się zawali. Osoba taka żyje w ciągłym konflikcie z samą sobą, ponieważ nie jest w stanie sprostać wymaganiom, które sama sobie stawia. Nie jest w stanie wypocząć, bo ma tyle pracy – nie jest w stanie efektywnie pracować, taka jest zmęczona. Czy taki pracownik rzeczywiście jest cennym zasobem jakiejkolwiek firmy?

Perfekcjonizm – dobry, czy zły

Perfekcjonista, bo o nim tu mowa, zawsze dąży do bycia najlepszym we wszystkim, czego się podejmuje. Jeżeli pracuje, to tylko w najlepszej firmie, jeżeli biega, to właśnie przygotowuje się do maratonu, jeżeli robi prezentację, to kończy je tuż przed spotkaniem, bo jeszcze nie ma formy idealnej. Kierują nim niezwykle wysokie wymagania, które są praktycznie nie do osiągnięcia w reżimie czasowym, który sobie wyznacza. Dążenie do doskonałości jest dla niego ważniejsze, niż dokończenie konkretnego zadania. Dlatego wiele spraw w jego życiu jest otwartych. Stosy nieprzeczytanych poradników, to tylko jeden z wielu aspektów jego życia.

Paul L. Hewitt, Gordon L. Flett I Samuel F. Mikail w swojej książce p.t. „Perfekcjonizm – relacyjne podejście do konceptualizacji, ocena i leczenie” proponują następujący podział perfekcjonizmu:

1.     Zorientowany na siebie – osoba jest swoim największym krytykiem. Wymaga od siebie wykonania zadania na najwyższym możliwym poziomie. W razie niepowodzenia ma tendencję do koncentracji na swoich porażkach i błędach.

2.     Zorientowany na innych – osoba jest największym krytykiem innych. Wymaga od innych rzeczy nierealnych w nierealnych terminach czasowych. Często bywa apodyktyczna i przesadnie krytyczna w ocenie innych.

3.     Zdeterminowany społecznie – osoba jest przekonana, że inni oczekują od niej perfekcji. Jest przekonana, że dzięki idealnemu wykonaniu zadania, jest w stanie zdobyć akceptację otoczenia.

Patrząc na tę typologię, trudno nie zadać sobie pytania, skąd biorą się takie postawy, co stoi u ich źródła. Okazuje się, że przyczyny są zarówno temperamentalne (wynikające z uwarunkowań genetycznych), jak i osobowościowe (ukształtowane w procesie rozwoju).

Czy to znaczy, że pefekcjonistą człowiek się rodzi?

Nie do końca tak jest, choć jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. Możemy urodzić się z konkretnymi predyspozycjami i gdy są one warunkowane przez nasze środowisko w procesie dorastania, albo je wzmacniamy, albo osłabiamy. Nadmiernie wymagający i krytykujący rodzice potrafią być czynnikiem skutecznie wzmacniającym w dziecku rys perfekcjonizmu, który w dorosłym życiu potrafi ciążyć nie tylko jemu, ale i innym osobom w otoczeniu.

Autodiagnoza

Oczywiście warto nie mylić perfekcjonizmu ze starannością i sumiennością, które są dbałością o należyte wykonanie zadania. Mowa tu o przesadnym dążeniu idealnego stanu rzeczy, które w maksymalnym nasileniu trwającym w funkcji czasu może prowadzić do problemów w relacjach interpersonalnych, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, zaburzeń odżywiania czy uzależnień.

Istnieje kilka drogowskazów ostrzegających przed wejściem na drogę perfekcjonizmu, z której zawracanie jest uciążliwe i wymaga pracy ze sobą. Oto kilka z nich:

Dychotomia w percepcji – to postrzeganie otaczającego nas świata w jednym z dwu scenariuszy: białym lub czarnym. Perfekcjonista wykazuje tendencję do myślenia kategoriami alternatyw: albo-albo. Ma trudność w zobaczeniu procesu, widzi jedynie końcowe rezultaty.

Nadmierna koncentracja na szczegółach – to trudność w postrzeganiu całości obrazu spowodowana koncentracją na jego składowych. Przypomina mi się tu anegdota o kapitanie Titanica, który koncentrował się na równomiernym ustawieniu krzeseł na górnym pokładzie statku, podczas, gdy jego statek był na kursie kolizyjnym z lodową górą.

Prokrastynacja – to odkładanie realizacji istotnego zadania w czasie, które prowadzi w efekcie do zaniżonej jakości jego wykonania, ze względu na brak wystarczającego czasu.

Atrofia decyzyjna – to odraczanie istotnych decyzji w czasie, gdyż brak wszystkich informacji do jej podjęcia. Perfekcjonista chciałby podjąć najlepszą możliwą decyzję, jednak czuje, że jeszcze brakuje pewnych danych, które są niezbędne, by ta decyzja była najlepsza. A dostęp do nowych informacji generuje potrzebę kolejnych.

Stagnacja życiowa – to trwanie w oczekiwaniu na lepszy moment by coś zacząć lub skończyć. Jeżeli ten stan trwa zbyt długo warto zadać sobie pytanie: na co tak naprawdę czekam?

Bycie bardziej zajętym, niż skutecznym – to sytuacja, w której mamy problem z określaniem priorytetu, co z kolei prowadzi do przypisywania każdej czynności tej samej wagi. Wtedy zamiast robić rzeczy WŁAŚCIWE, koncentrujemy się na robieniu rzeczy WŁAŚCIWIE tracąc z oczu to, co WAŻNE.

Sztywność poznawcza – to obniżony próg elastyczności w kształtowaniu relacji z innymi. Towarzyszące jej zawyżone oczekiwania względem otoczenia oraz niestabilność emocjonalna może prowadzić do coraz częstszych problemów w relacjach z innymi.

Jak temu zaradzić?

Perfekcjonistom dość trudno dopuścić do świadomości myśl, że można funkcjonować przy obniżonym standardzie. Jeżeli jednak zostaną zaobserwowane powtarzające się wzorce opisane wyżej warto znaleźć czas na chwilę refleksji i próbę zmiany postawy.

Przestać porównywać się z innymi – bywa, że perfekcjoniści często słyszeli w dzieciństwie: „Zobacz, jak Franek to ładnie zrobił. A ty?” albo „Ile osób napisało lepiej od Ciebie ten egzamin?” i temu podobne komentarze, które uzależniały ich poczucie sukcesu lub porażki od zewnętrznego, a nie wewnętrznego punktu odniesienia. Z czasem ten mechanizm zinternalizował się w podświadomy wzorzec, który kieruje ich zachowaniem. Warto byłoby sobie uświadomić, czy na ile jesteśmy gotowi oddać w obce ręce moc oceniania siebie i czy zamiast tego, nie byłoby dobrze odnosić osiągane rezultaty do osobistego potencjału, a nie innych. Prowadzi to do akceptowania zarówno swoich silnych stron, jak i obszarów rozwojowych oraz urealnianie oceny sytuacji, w której w danym momencie się znajdujemy.

Wyznaczać sobie realistyczne cele – kiedy ocena naszych szans i możliwości staje się urealniona prowadzi to do wyznaczania, zarówno terminów, jak i celów w zakresie wykonalności. Czasem cel będzie mniejszy, czas wykonania dłuższy, ale za to efekt osiągalny. A przecież o to właśnie chodzi.

Doceniać proces – perfekcjoniści mają tendencję tak silnego skupiania się na idealnym wykonaniu zadania, że często nawet go nie zaczynają. Ta propozycja pozwala im zacząć będąc nie do końca przygotowanym i doświadczać stałej poprawy w trakcie. Jeden z trenerów mówił, żeby nie czekać do olimpijskiej formy, by zacząć trenować; lecz zacząć trenować, by zbudować olimpijską formę.

Akceptować rzeczy niedoskonałe – to zadanie niezwykle trudne dla perfekcjonistów, ponieważ chcieliby mieć całkowitą pewność, że ich wybór jest doskonały. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy tzw. timing ma kluczowe znaczenie, wiele projektów zaczyna się realizować gdy są gotowe w 60-80%, ponieważ w trakcie i tak będą wymagały modyfikacji. A zatem, gdy wiemy od czego zacząć, mamy gotowość do zmian i adaptacji, czas ruszać do przodu.

Zatrzymać się, a nie uciekać – to umiejętność tzw. stop-klatki i autorefleksji nad procesem, w którym aktualnie jesteśmy. Zamiast uciekać w „ulubione manie” istotnym jest, by się zatrzymać i zrobić skan punktu w życiu, w jakim się znaleźliśmy. Następnie przeanalizować sytuację, rozważyć dostępne opcje, podjąć decyzję i ponownie z impetem wkroczyć w działanie.

Zadać sobie pytanie o sens – jednym z elementów auto-refleksji może być pytanie o sens tego, co aktualnie robimy. Często takie pytanie ma szansę wybić nas z aktywności, która zamiast prowadzić do celu, jedynie sprawia, że jesteśmy zajęci.

Jeżeli jednak próby zmian wdrażanych samodzielnie spalą na panewce pozostaje w odwodzie rozwiązanie numer dwa, a więc skorzystanie z pomocy specjalisty, który nie tylko zdiagnozuje i doradzi, ale również pomoże we wprowadzeniu koniecznych korekt, co w dłuższym czasie przełoży się na większą satysfakcję z życia i głębsze relacje z otoczeniem. Nagroda jest tego warta.

Andrzej Śmiech

andrzej@andrzejsmiech.com

Andrzej jest Partnerem Zarządzającym, Trenerem biznesu i Coachem specjalizującym się w konstruowaniu programów rozwojowych wspierających organizacje oraz poszczególne zespoły w osiąganiu stawianych przed nimi celów biznesowych.